Wczoraj wykorzystaliśmy czterogodzinne okienko pogodowe, by po tąpnięciu w pracach wykopaliskowych (dwa dość niebezpieczne zdarzenia) ustabilizować jacht, by nadal stał masztami do góry. O tym co się wydarzyło będziecie mogli przeczytać w książce Sajmona – czyli Tomka, którą opublikuje po rejsie.
Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało i obyło się na strachu, jednak będąc wewnątrz jachtu przez dłuższą chwilę nie miałem odwagi by z niego wyjść i zapoznać się ze skutkami. To pokazało, że przede wszystkim rozwaga, ostrożność i brak pośpiechu – choć w założeniu jako trwające dłużej – w konsekwencji szybciej pozwolą nam jacht zwodować. Zresztą potwierdziła to „inspekcja”, która pod postacią żyjątka morskiego przybyła na jacht.
Polonus stoi już na swoich właściwych trzech podporach, opierając się stabilnie kilem na każdej z nich. Prace górnicze trwały kolejny tydzień, lecz międzyczasie pozwalały na m.in. wymianę sznura w dławicy wału, kolejne przywracanie do życia elektroniki pokładowej, jak i porządkowania jachtu.
Pogoda zmienia się z dnia na dzień i to w sposób dosłowny. Wczoraj parę godzin bez wiatru i opadów. Cała droga na jacht bez odrobiny śniegu, a i wysoka, coraz wyższa woda, wdziera się bliżej Poldka. A dziś rano, krajobraz jak w zimie i znów brodzenie po kolana by dostać się do domku, droga na jacht przestała być przyjemna. Powodem tego jest wiatr wiejący z południa, który niesie śnieg i mocne porywiste szkwały. Na szczęście utrudnia on jedynie podróż na Polonusa, bo pracować można przy nim w miarę komfortowych warunkach. Dzieje się tak, bo kierunek wiatru od S do SW jest zatrzymywany przez Point Thomas w stopniu umożliwiającym pracę przy kadłubie, którego już część została oczyszczona. Czas zrobił swoje i pokrył burty rdzą i solą, aczkolwiek rokowania są pozytywne. Mamy nadzieję, że pacjent przeżyje, a my za kilka, kilkanaście dni będziemy na wodzie zastanawiać się skąd nie leci.
Gdyby trafiły się naprawdę przewidywane 4 dni bez wiatru…Miejmy nadzieję, że prognoza tutaj nie okaże się znów tylko zwykłą wróżbą.
11 grudnia 2015
Seba