W kolejnym fragmencie Sajmon zdradzi kulisy wydarzeń, o których nie mieliście pojęcia, a członkowie ekipy „ratunkowej” nie wiedzieli, lub nie chcieli przyjąć ich do wiadomości !
„Emocje . Powietrze gęste było od emocji. Trema. Niepokój, co zastaniemy. Po drodze antarktyczne, pierwsze bliskie spotkania trzeciego stopnia. Na trasie naszego przemarszu wylegiwał się słoń morski, wraz ze swoim haremem. Niezły kozak. Siedem samic i kilka młodych słoniątek. Nie jestem jakimś zawziętym miłośnikiem fauny polarnej, ale podczas podróży Polar Pionierem dowiedzieliśmy się co nieco słoniowomorskich zwyczajach. Generalnie nie mamy powodów się ich obawiać, są zbyt leniwe i niezbyt agresywne, a na pewno za wolne, żeby im się chciało uganiać za dwunogimi intruzami.
Troszkę dalej od bazy, a bliżej jachtu, stadko pingwinów. Myślałem, że pingwiny są poważniejszych gabarytów. Pingwin Królewski osiąga ponoć poważniejsze rozmiary, w granicach 120 cm, ale tutejsze pingwiny, to takie mizeraki, kaczuszki przytulanki. Kiedy dostrzegły nas – najpierw wyciągnięte szyje, wytężony wzrok i słuch, potem, gdy poczuły się zagrożone, truchcikiem pingwinim w nogi! Do wody! W wodzie są jak błyskawice.
Do jachtu pierwszy dotarł Seba. Nie sposób było ukryć, jak bardzo się wzruszył. Nie lubię takich pretensjonalnych gestów, ale tym razem całusek w dziób, a potem klaps w rufę, wydał mi się tutaj całkiem całkiem na miejscu. Widok wspaniały, nieco surrealistyczny. Stalowy jacht, pośród lodu i śniegu. Nasze wyzwanie, nasze zadanie na najbliższych kilka tygodni…”
Książka Sajmona to opis, dzień po dniu, blisko trzymiesięcznych zmagań, z pogodą, z techniką, z własnymi słabościami. Historia wzlotów i upadków, współpracy i konfliktów, obaw i nadziei.
Wielotygodniowa walka o wyrwanie z ziemi, podniesienie w górę i zwodowanie 17 tonowego jachtu. Zwodowanie, z nadzieją na powrot do cywilizacji, na kontynent południowoamerykański, potem dalej, do Europy, do Polski./strong>