Gdy emocje już opadną…
Taaak… to był weekend pełen wzruszeń. Niemożliwe stało się faktem – polonus po 4 latach niekończącej (wydawałoby się) tułaczki, wrócił do swojego portu macierzystego. W minioną sobotę załogę z ostatniego etapu witało grono przyjaciół i sympatyków jachtu. Zanim ochłoniemy po tych wydarzeniach, pewnie jeszcze trochę czasu minie.
Z całego serca chcemy podziękować wszystkim osobom, które przyczyniły się do tego niezwykłego wydarzenia, a jest was tak dużo, że niestety nie uda się w tym momencie wymienić każdego z osobna 😉 I jak to w życiu…nie zawsze wszystko szło po naszej myśli i toczyło się tak jak byśmy sobie tego życzyli. Ponieważ powrót przeciągał się w czasie, wiele rzeczy nam po drodze umknęło.
Chcemy jednak, aby każdy z was kto pomagał nam wspierając czy finansowo podczas pierwszej zbiórki, czy swoim udziałem w przeprowadzaniu jachtu był, wyróżniony bo na to zasługuje. Szczegóły już wkrótce 🙂
Wczoraj kiedy Poldek wpływał do swojego portu macierzystego był już późny wieczór. Dookoła cisza idealna, nikogo na nabrzeżu, nikogo w marinie. Polonus wracał po cichu. Ciężko opisać nasze wzruszenie i emocje kiedy okazało się, że poldkowe miejsce sprzed 4 lat było puste, jakby na nas czekało. Nawet napis się uchował 😉
A co na to wszystko jacht? No cóż. Ogromnie szczęśliwy, ale chyba też zmęczony. Kiedy jak zwykle po przypłynięciu do portu, chcieliśmy puścić po cichu jakieś szanty z odtwarzacza – sprzęt nie chciał odpalić. Nigdy wcześniej nam się to nie zdarzało. Czuliśmy się jakby Poldek nam mówił: „daaajcie już spokój idziemy spać”. No to poszliśmy